Zgłaszanie awarii 24/7
Zgłaszanie awarii 24/7

Andrzej Szeląg przeszedł na emeryturę

25 maja 2022 roku na zasłużoną emeryturę przeszedł Andrzej Szeląg – jeden z naszych najbardziej zasłużonych pracowników.

Pan Andrzej był w naszej firmie obecny przez niemal 30 lat. Jego praca nierozerwalnie wiązała się z Zakładem Uzdatniania Wody w Podłężu. Z prawdziwą pasją podchodził do swojej pracy, dlatego tym bardziej będzie nam go brakowało.

Życzę Panu Andrzejowi dużo zdrowia i energii do realizacji swoich planów na emeryturę. I choć szkoda tracić tak dobrego pracownika, to rozumiem jego decyzję

Arnold Stempak, prezes zarządu Infrastruktura Niepołomice sp z o.o.

Nam udało się z Andrzejem porozmawiać jeszcze przed zakończeniem pracy. Opowiedział nam o swojej historii, historii firmy oraz… ostrzegł przed pewnym realnym zagrożeniem.

Rozmowa z Andrzejem Szelągiem

Po wielu latach pracy odchodzi pan na zasłużoną emeryturę. Jakie to uczucie?

Andrzej Szeląg: Wzruszające, ale po tylu latach na stanowisku wystąpiłem z własnej inicjatywy o umożliwienie przejścia na emeryturę i podziękowania za wszystkie przepracowane lata.

Ile lat pracował pan dla wodociągów?

Praktycznie zacząłem od momentu czynu społecznego. To był 1987 rok, gdy powstał społeczny komitet budowy wodociągu w Podłężu. Zresztą podobnie budowany był też gazociąg. Z ówczesnego składu komitetu do dziś zostaliśmy już tylko ja i Stanisław Jachimczak.

Formalnie zacząłem pracować w Zakładzie Wodociągów i Kanalizacji w lutym 1993 roku. Pamiętam, że w poniedziałek miałem rozmowę z dyrektorem Bogusławem Iwulskim, a we czwartek byłem już przeniesiony z poprzedniej pracy.

Gdzie pan zaczynał?

W tym samym miejscu, którym jestem dzisiaj. Czyli w Zakładzie Uzdatniania Wody w Podłężu. Od niemal 30 lat na stanowisku.

Skąd pomysł na pobór wody właśnie w Podłężu?

Pierwszą dużą studnię w Podłężu wybudował Hydrokop, na zlecenie Naftobudowy jeszcze w latach 70. Powstał wówczas odwiert głęboki na dwa kilometry. Oczywiście szukano złóż ropy, ale przy okazji natrafiono na bogate zasoby wód. Ta studnia stała zabezpieczona i do lat 80. była bezużyteczna. Później powstał pomysł, żeby założyć komitet budowy wodociągu. Podobny pomysł powstał w Staniątkach. 

My korzystaliśmy z rur kielichowych z PCV, a oni z rur stalowych. Czas pokazał, że PCV był udanym materiałem i część sieci trwa do dziś. Oczywiście jest rozbudowana i połączona w obieg, aby woda w niej nie stała w miejscu, a bezustannie cyrkulowała. Dzięki temu odbiorca zawsze dostaje świeży produkt.

Pewnie zdążył się pan z tym miejscem mocno zżyć.

Zżyty z nim byłem od zawsze. Urodziłem się w Zakrzowie, ale przysiółek w którym mieszkam przeniesiono do Podłęża. Może nie każdy wie, ale miejsce dzisiejszego zjazdu z autostrady należało kiedyś do Zakrzowa. W 1993 roku wystąpiłem z sąsiadami o korektę granic wsi i tak też się stało. W ten sposób nie zmieniając domu zmieniłem miejsce zamieszkania. Ale wciąż to ta sama gmina.

Czyli od trzech dekad każda kropla wody w Podłężu ‚przechodzi’ przez Pańskie ręce? 

Można powiedzieć, że tak. Uruchamiałem pierwsze przepompownie wody. Początkowo to były małe filtry. Ale na przestrzeni lat się to zmieniało, infrastruktura była rozbudowywana. I ta praca się nie skończy. Wraz ze wzrostem ludności zapotrzebowanie na wodę rośnie. Dodatkowo od 2004 roku doszła nam kanalizacja, zatem praca z jej odbiorami. 

Sama technologia produkcji wody wydaje się prosta, ale trzeba wciąż czuwać nad jej jakością. Wypływ wody jest regulowany pompami i po wydobyciu trafia przez filtry pierwszego i drugiego stopnia do zbiorników i z nich do odbiorców. 

Bez przesady można powiedzieć, że to nie praca, a służba bo czuwać trzeba też w wigilie, nowy rok, niedziele i święta. 

Co szczególnie zapadło Panu w pamięci?

Pionierskie czasy. Było nas niewielu. Wiele prac realizowaliśmy własnym sumptem. Korzystaliśmy przy tym często z prywatnego sprzętu. Własnych samochodów. Budowaliśmy sieć, czyściliśmy zbiorniki. Miałem ukończone kursy przygotowawcze do izolowanych instalacji elektro-energetycznych, co bardzo się w tym czasie przydało. 

Jak pan ocenia obecną gospodarkę wodną?

Wodę musimy oszczędzać – wszyscy! Mimo padających deszczy wciąż jest jej za mało. Dbałość o jej zasoby powinna być większa. Trzeba spowodować, aby nie umykała tak szybko do rzek i do morza. Konieczne jest budowanie zbiorników naturalnych. Jeszcze nie tak dawno duża część okolicznych wsi była zasilana ze stawu zakonnego. Były stawy przy torach kolejowych, były torfowiska. Obecnie zakłócamy system hydrologiczny asfaltując i wykładając kostką brukową parkingi, z których woda ucieka szybko do rzeki. 

Ile wody produkujecie na godzinę?

Dzięki naszej studni jesteśmy w stanie wydobyć 110 kubików na godzinę. W przyszłości będzie trzeba produkować jej więcej. Powstają nowe osiedla, ale i wiele domów jednorodzinnych. Budują się nowe zakłady produkcyjne, a to przecież też nasz klient. 

Co było najważniejsze w Pańskiej pracy?

Moim zdaniem stosunki międzyludzkie. Można powiedzieć, że są wiążącym czynnikiem. Odnoszenie się do innych, pomoc, współpraca zależy od czynnika międzyludzkiego, który jest dla kwestii technicznych czy organizacyjnych asumptem. 

Dlatego chciałem wszystkim, którzy mnie przyjmowali do pracy, którzy ze mną pracowali jednoznacznie i deklaratywnie powiedzieć: dziękuję! 

A jakie plany na emeryturę?

Idę do dzieci i do wnuków nacieszyć się jeszcze obecnym zdrowiem. Wykorzystać dobrze czas, podziękować za to, co było i poprosić o jeszcze.

Skip to content